Twarde prawo, ale komunistyczne prawo

W zasadzie ani kwestie polityczne, ani powiązane z nimi zagadnienia prawne nie pojawiają się na moim blogu. I wynika to z przyjętego przeze mnie założenia – nie włączać się w bieżący dyskurs, bo od lat w tym dyskursie nie chodzi o przekonywanie się przytaczanymi argumentami, ale wykrzyczenie swojej racji.
Ale kolejna akcja Urzędu Miasta Warszawy informująca sprzedawców win w naszym stołecznym mieści o zakazie wystawiania w witrynach sklepów butelek wina, co uważam za kuriozum, dała mi impuls do przyjrzenia się stanowi prawnemu, które reguluje sprzedaż alkoholi w Polsce. Może nie z perspektywy ściśle prawniczej, ale próby znalezienia sensowności w działaniach organów państwowych i samorządowych.
Na dziś podstawą prawną jest nadal ustawa z dnia 26 października 1982 r. o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi, wprawdzie później modyfikowana, ale jasno należy stwierdzić – to produkt komunistycznego prawa i to w najgorszej jego postaci. Dlaczego? Bo zakłada, że systemem zakazów i przepisów ograniczy spożycie alkoholu w Polsce.

Jaruzelski.jpg

Większość pewnie nie pamięta czasów rządów gen. Jaruzelskiego po wprowadzeniu stanu wojennego, ale ja akurat pamiętam doskonale – wizja sterowania całym społeczeństwem niczym kompanią żołnierzy znalazła również swoje odzwierciedlenie w ustawie o wychowaniu w trzeźwości, choć mimo swojej nazwy była to głównie ustawa o zakazie sprzedaży alkoholu. Stosowanie tych rozwiązań wcześniej w czasie prohibicji w USA i później w ZSRR przez Gorbaczowa przyniosły ten sam skutek – żaden. Podobnie jak w Polsce, gdzie mimo, a może właśnie wskutek działania ustawy, alkoholizm, szczególnie w armii, przyjął do końca lat 90-tych rozmiary patologii.

Jaruleski 2.jpg

I właśnie taką, głęboko komunistyczną ustawą kierowany jest rynek sprzedaży alkoholu w Polsce w XXI wieku! No cóż – dura lex sed lex, choć tu bardziej twarde prawo, bo komunistyczne prawo. Ale czy powinniśmy się go trzymać?

 

Jeszcze raz – nie wchodząc w zagadnienia ściśle prawne zwrócę uwagę na szereg kwestii, które są dziś absurdalne w tej ustawie:
1. Absolutne niedostosowanie do współczesnych czasów – w dobie internetu, globalizacji takie prawo jest totalnie anachroniczne. Wprawdzie ogranicza reklamę i promocję w TV, radio i prasie, ale absolutnie nie ogranicza, bo nie jest w stanie, takowej w globalnej sieci. Współczesna młodzież, a o taką powinniśmy głównie dbać ograniczając oddziaływanie reklamy producentów alkoholu, w takim stopniu korzysta w Internetu, że w praktyce nie wykorzystuje “starych” mediów. W efekcie zapisy ustawy stają się przez to w dużej części martwe.
2. Niedostosowanie do zmian gospodarczych – po 35 latach od wprowadzenia tej ustawy nie tylko nie ma już gospodarki centralnie sterowanej, ale w Polsce funkcjonuje gospodarka rynkowa, no i jesteśmy członkiem europejskiego wspólnego rynku i rynku globalnego. To zupełnie inna rzeczywistość niż wtedy, gdy członkowie Komitetu Centralnego PZPR debatowali nad walką z alkoholizmem. W oparach dymu papierosowego recz jasna. Choć nie tylko.
3. Ustawa zawiera karygodne błędy i anachronizmy, które do dziś nie zostały poprawione, jak choćby:
o zapis w w art. 2.1 p. 1 “tworzenie warunków sprzyjających realizacji potrzeb, których zaspokajanie motywuje powstrzymywanie się od spożywania alkoholu” – konia z rzędem temu, kto rozumie to pokrętne sformułowanie;
o zapis w w art. 2.1 p. 3 “ustalanie odpowiedniego poziomu i właściwej struktury produkcji napojów alkoholowych przeznaczanych do spożycia w kraju;” – zaraz, zaraz – odeszliśmy już od gospodarki centralnie planowanej na rzecz gospodarki rynkowej, w której, przypominam, o poziomie produkcji decydują prywatne firmy;
o zapis w w art. 2.1 p. 8 “wspieranie zatrudnienia socjalnego poprzez finansowanie centrów integracji społecznej.” – zapis zdecydowanie martwy i kompletnie nie przystający do ustawy, której celem jest wychowywanie w trzeźwości.
4. Ustawa nie obejmuje produkcji wina w Polsce i sprzedaży takowego czy produkcji innych napojów alkoholowych, będącą spuścizną kulturalną czy cywilizacyjną (jak choćby sławna śliwowica łącka).
Kwestia zasadnicza to fakt, że główny cel ustawy nie jest osiągany. Jeśli ktoś ma co do tego wątpliwości, to zapraszam do lektury statystyk, gdzie, szczególnie z uwzględnieniem stref szarej i czarnej (bo do takiej zaliczam bimbrownictwo) okazuje się, że pomimo 35 lata funkcjonowania ustawy nie dała ona efektów. Nie dała, bo nie mogła dać – problemów alkoholowych nie rozwiązuje się poprzez zakazy sprzedaży po 13:00-tej czy spożywania napojów alkoholowych na ulicach, placach i w parkach – zmienia się poprzez działania u podstaw, w rodzinach, poprzez promocję trzeźwości w obszarze kultury. System zakazów nic nie daje, warto spojrzeć na współczesną Szwecję czy Norwegię.
Ostatnie działania ustawodawcy w zasadzie nic tu nie wnoszą – skoncentrował się na próbie skorygowania zapisu, w którym lista miejsc, w których występuje zakaz spożycia alkoholu, zmieniana jest w jeden zapis o zakazie w miejscach publicznych. Sęk w tym, że w naszym prawie nie ma definicji miejsca publicznego. Takiego podejście nie tylko  tworzy tylko jeszcze większy chaos, ale nie usuwa, nawet nie próbuje usunąć rzeczywiste problemy tej ustawy.
Reasumując – wydaje się konieczne skorygowanie tego prawa, nie tylko z racji na faktu, że jest z gruntu komunistyczne, ale przede wszystkim dlatego, że działa jak komunistyczne i nie przystaje do współczesności. Zmiany powinny iść w następującym kierunku:
W miejsce ustawy z 1982 należy wprowadzić dwie nowe ustawy:
• pierwszą o przeciwdziałania skutków alkoholizmu, obejmującą działania profilaktyczne i usuwające skutki alkoholizmu,
• drugą o ograniczeniach związanych ze sprzedażą alkoholu, uwzględniającą nie tylko kwestie koncesyjne, w tym przychody samorządu wynikające z udzielania koncesji, ale także dostosowujące przepisy do współczesnego świata, jak choćby uwzględniając internet czy globalizację.
W opracowaniu tej drugiej powinni uczestniczyć przedstawiciele branży, acz nie powinno być w niej preferencji dla np. producentów piwa, co mamy w działającej dziś ustawie.

Jerzy Moskała

Twarde prawo, ale komunistyczne prawo

Leave a comment