Tak naprawdę nie mam pojęcia, skąd wziął się polski tytuł Bezdroża dla filmu, o angielskim tytule Sideways. Nie wchodząc w głębszą analizę intencji tłumacza warto się przyjrzeć samemu filmowi, bo jest on jednym z najpopularniejszych w gronie, do którego i ja się zaliczam, czyli entuzjastów wina.
Ten film, który otrzymał Oscara za scenariusz w 2005, a miał jeszcze 4 inne nominacje, jest czasami określany mianem antyfilmu. Inni z kolei traktują go jako:
- film z kina drogi ( nie bardzo wiem dlaczego – bohaterowie jakoś specjalnie nie przemieszczają się, kręca się głównie w tej samej okolicy) ,
- film o tragicznych relacjach damsko-męskich (to z pewnością tak – główny bohater, Miles, wciąż zakochany w żonie, która go porzuciła i nie będący w stanie zbudować nowej relacji z Mayą, niezwykle przecież atrakcyjną, bo odgrywaną przez Virginię Madsen, jest przeciwstawiany postaci Jacka, jego przyjaciela, który kobiety traktuje w sposób bezwzględny).
Ale dla mnie i wielu innych jest to film o winie, bo ono w trakcie filmu cały czas występuje, jak również o tym, jaką rolę może grać w życiu winnego entuzjasty. Bohaterowie filmu – Miles i Jack – wyruszają na kalifornijską wyprawę przygodowo-degustacyjną, kiedy, cytując głównego bohatera, przez tydzień mają jedynie pić, jeść, cieszyć się winem i wolnością (która dla jednego za chwilę się kończy, a która dla drugiego, wbrew jego woli, nagle go dopadła). Historia może jakich wiele, ale nie wchodząc w rozległe opisy po w sumie kolejnym obejrzeniu go, do czego w szczególny sposób zmotywował mnie Piotr swoim postem, wołałbym się skupić na szeregu przemyśleń, po części nowych, a po części nie. A zatem:
Rok 2004 i początek nowego wieku to w pewnym sensie również okres buntu części amerykańskich konsumentów przeciwko dotychczasowemu rynkowi masowych produktów, w tym winnych, co znakomicie odzwierciedla w filmie gówny bohater, Miles. Ustawia się bokiem (sideways) do klasycznych winnych produktów rynku amerykańskiego – Merlot i Chardonnay, nie tylko krytykując je, ale wręcz odrzucając ich konsumpcję.
W swojej niechęci jest jak widać nieubłagany, bo eksplorując winnice szuka win dających mu rodzaj fizycznego i duchowego spełnienia, pozostałe z pogardą wypluwając. Główną swą miłość znajduje je w degustowanym Shiraz i Sauvignon Blanc, a w szczególności deklaruje swoją atencję Pinot Noir – wówczas jeszcze nieznanego masowej publiczności w Ameryce szczepowi winnemu. Tak na marginesie – jak doniosła później vinisfera.pl “…Raporty przedstawione niedawno przez Uniwersytet w Sonomie i stowarzyszenie Sonoma Research Associates wyraźnie pokazały wzrost sprzedaży tego wina na wielu poziomach cenowych a zwłaszcza w sektorze win drogich (20-40 dolarów za butelkę). Na tym tle ujawniły się słabe wyniki merlota, który sprzedawał się jedynie w segmencie poniżej 10 dolarów za butelkę.”
Miles jest w swojej fascynacji do wina bezwzględny, choć trzeba przyznać, że uroczy:
Skąd my to znamy? W zeszłym tygodniu, na Kiermaszu Winicjatywy w podobny sposób opisywałem cechy Cabernet Sauvignon, wzbudzając tym samym niekłamany zachwyt degustującej obok ten sam trunek młodej blondynki. A zatem …
… po 12 latach od produkcji Sideways w Polsce są tacy sami entuzjaści, freaks, szukający swojego winnego złotego graala. Patrząc na Miles widzą samych siebie – podobne zachowania, podobna miłość do wina, podobna nieustająca chęć degustacji następnej, znakomitej butelki. Niżej podpisany dostrzegł w filmie swoje odbicie w lustrze – podobne miny, czasem komiczne, podobny język opisujący wino. Wygląda na to, że ja, jak i wielu podobnych winnych entuzjastów, my wszyscy jesteśmy z Milesa. No, może pomijając jego pech do kobiet.
Jerzy Moskała
[…] wyższej się odwołuje. Klasyką samą w sobie winnego oddziaływania był film Sideways (patrz tutaj) powodujący realny spadek sprzedaży win ze szczepu merlot (no i wzrost sprzedaży win ze szczepu […]
LikeLike